3 gadżety samochodowe z dawnych lat!

2016-09-22
3 gadżety samochodowe z dawnych lat!

Liczba osób ta sama. Zamiast Mesia – Maluch. Zamiast druku rezerwacyjnego do wypasionego hotelu – namioty, materace i wałówa od zatroskanych matek. Parę złotych na drogę… Fura toczy się po dziurawej drodze, na końcu której po dwóch godzinach jazdy zobaczymy jezioro. Mały Fiat pęka w szwach, ale daje radę.

Tak to wyglądało… Wspomnienia zabawne i bezcenne skłoniły mnie do stworzenia mini zestawienia niezapomnianych gadżetów motoryzacyjnych sprzed lat. Samego 126p można dziś uznać za taki gadżet z innej epoki, ale zostawmy go w spokoju. Swoje na polskich drogach zrobił – skupmy się na dodatkach.

Jeśli są wśród Was fani motoryzacji, garażowe aromaty są dla Was jak najlepsze perfumy, lubicie sobie pobrudzić ręce, a za dzieciaka nie marzyliście o niczym innym tylko o tym by wsiąść z ojcem do auta i wyruszyć w siną dal – choćby za następny zakręt – to z pewnością w Waszych żyłach płynie benzyna lub olej napędowy i z sentymentem wrócicie do tamtych czasów! No to jedziemy!

3 gadżety samochodowe z dawnych lat!

  • Kiwaczki czyli pieski z kiwającą głową.

Hit i symbol PRL-u. Nieodzowne atrybuty desek rozdzielczych małych i dużych Fiatów, Trampków, Syren, a nawet Polonezów. Podobno można je spotkać do dziś na odpustach. W samochodach to już raczej nie…

  • Kości zostały rzucone. Pluszaki na lusterku.

Lustereczko powiedz przecie… Czego na nich nie było? Co się w nich nie przeglądało? Amulety, choinki zapachowe, maskotki w każdym wydaniu… można by wymieniać bez końca. Ale najbardziej charakterystycznym gadżetem ever, któremu chyba nikt i nigdy nie odbierze palmy pierwszeństwa były kolorowe kostki z pluszu. Patent do pozazdroszczenia. Przy ostrym hamowaniu głowy nie pobiły.

Red Fuzzy DiceA tak na serio – jeśli chodzi o gadżety samochodowe, to kości to pierwszy bajer, który już w zamyśle jego twórców miał spełniać rolę ozdobnika wstecznego lusterka. Jego historia nie jest tak sympatyczna jak sam gadżet, który po latach chwały okrzyknięto za kiczowaty. Są dwie wersje dot. jego powstania. Jedna mówi, o tym, że amerykańscy piloci mieli je na pokładach samolotów podczas II Wojny Światowej – na szczęście. Druga, że obawiając się czy wrócą – zabierali kostki, które symbolizowały loterię. Stawką tej mrocznej gry było życie.

Ich dalsze losy to również igranie ze śmiercią. Weterani wojenni łaknący adrenaliny jak narkotyku przerzucili się na wyścigi samochodowe. Wkrótce w amerykańskich miastach powstało wiele ulicznych subkultur, dla których atrakcją stały się nielegalne ustawki. Nikt nie wie, kto po raz pierwszy zawiesił kostki na lusterku, ale szybko stały się one symbolem, mówiącym o tym, że właściciel auta jest gotów podjąć każde wyzwanie i zagrać w kości ze śmiercią.

Kości swoje złote czasy miały i u nas, choć stanowiły raczej mainstreamowy must have bez przesłania świadczącego o buncie czy lekkomyślności. Jeśli spotkacie je w jakiś samochodach dziś – to głównie u nostalgicznych fanów retro.

  • Zew natury czyli pokrowce na siedzenia z motywem afrykańskiej sawanny.

futroBawi mnie to do dziś i zastanawiam się – skąd wzięła się moda na to, by w środku Europy przyozdabiać sobie fury pokrowcami o strukturze przypominającej pokrycie tapczanu (tapczan to taka dawna wersja rozkładanej sofy ;)) i wzorze w zebrę, panterę czy tygrysa?! Czy chodziło o wprowadzenie w ponurą rzeczywistość odrobiny egzotyki czy o to, by pod wpływem otaczającego kierowcę designu poczuć się za kółkiem jak dziki zwierz gnający przed siebie z wiatrem? No nie wiem.

Jedno jest pewne. Kto raz widział to zapamiętał na zawsze bo tego „odzobaczyć” się nie da. Absolutnie bez sensu i absolutnie kultowe. Z hukiem, a raczej z rykiem zamyka zestawienie pt. gadżety samochodowe

Takich hitów jak powyższe było więcej. Naklejki na maskę (jakieś czachy czy pioruny), pokrowce na kierownicę w barwach pszczoły, nakładki na siedziska z drewnianych kulek. Które moto-gadżety sprzed lat wryły się w Waszą pamięć najmocniej?

Pokaż więcej wpisów z Wrzesień 2016
pixel